"Przecież to niemożliwe żebym Ciebie kochała.... Prawda?"- Ahhh... Znowu się spóźnię!Przez ulicę przebiegła młoda dziewczyna, sądząc po charakterystycznym zielonym mundurku była to uczennica wyższej szkoły w Ikkinem. Za krótka spódniczka falowała niespokojnie, natomiast prosty żakiet, jak zwykle źle dopięty, spokojnie leżał na jej zgrabnym tułowiu.
-
Jeżeli Kyouta jeszcze raz zabierze mi mój budzik do swoich prac technicznych, to przysięgam, że sama skonstruuje piłę elektryczną i pozwolę mu ją podziwiać przez 3 sekundy, hmph!Pokiwała znacząco głową i zatrzymała się przed ogromną, marmurową bramą szkoły. Jeszcze lekko dysząc przeszła przez wszechobecny tłum uczniów. Większość tkwiła jeszcze na placu szkoły czekając na znajomych, inni w najlepsze rozmawiali z przyjaciółmi leżąc spokojnie na trawie, a niektórzy po prostu stali zachwycając się piękną, jak na te dni, pogodą.
-
Hej Karin! - radośnie zawołała dziewczyna, która z coraz większą szybkością zaczęła sie zbliżać do dziewczyny. Miała na sobie, jak reszta uczniów, zielony mundurek, z tą różnicą, że jej był nadzwyczaj czysty i idealnie wyprasowany. Nie było by to o tyle dziwne, gdyby nie był on taki codziennie. Jej krótkie niebieskie włosy delikatnie powiewały na wietrze, sprawiając, że jej ciepły, miły uśmiech wydawał się o wiele cieplejszy, o ile było to możliwe.
-
Jesteś dziś nadzwyczaj szybko. - spojrzała na główny zegar szkoły który wskazywał 7:57 -
Czyżby od tego ciągłego biegania do szkoły poprawiła ci się kondycja? - zaśmiała się lekko i poklepała ją po ramieniu. Karin uśmiechnęłą się lekko pod nosem i z rządzą krwi w oczach odpowiedziała:
-
Nie... To raczej przez Kyoute. Dzięki niemu mój morderczy instynkt wzmocnił sie na tyle, że teraz szybciej wstaję z chęcią zabicia go.Zrobiła zniesmaczoną minę na samo wspomnienie o swoim współlokatorze. Kyouta nie był żadnym krewnym Karin, przebywał on w domu Państwa Amane na czas jego nauki w mieście. Jego rodzice przyjaźnili się z rodzicami Karin od czasów szkolnych, dlatego mając do siebie pełne zaufanie powierzyli im swojego syna. Rozbrzmiał dzwonek szkolny, który wydawał sie bardzo irytujący o tej porze.
- Lekcje się już zaczęły! - Misako krzyknęła i chwyciła Karin za rękę. -
Szybko! - Dziewczyny pobiegły razem w kierunku sali lekcyjnej, lecz ich bieg bardziej przypominał ciągnięcie na smyczy psiaka, który uparł sie, że nigdzie się nie ruszy. Jego rola jak zwykle idealnie pasowała do blond włosej Karin, u której szkoła zajmowała przedostatnią pozycję na liście jej ulubionych rzeczy. Od razu po Kyoucie.