środa, 27 sierpnia 2008

10.

"Rozwieś pranie i zwolnij się dziś z dwóch ostatnich lekcji. Bądź na 12.00 w domu. Mam dla Ciebie niespodziankę.

Tata"
Zniesmaczona odsunęła się na krześle
- No to pięknie... - westchnęła i spojrzała się jeszcze raz na kartkę, po czym bez większego namysłu zgniotła ją w dłoni.

sobota, 23 sierpnia 2008

9.

"Przecież to niemożliwe żebym Ciebie kochała.... Prawda?"

- Ahhh... Znowu się spóźnię!
Przez ulicę przebiegła młoda dziewczyna, sądząc po charakterystycznym zielonym mundurku była to uczennica wyższej szkoły w Ikkinem. Za krótka spódniczka falowała niespokojnie, natomiast prosty żakiet, jak zwykle źle dopięty, spokojnie leżał na jej zgrabnym tułowiu.
- Jeżeli Kyouta jeszcze raz zabierze mi mój budzik do swoich prac technicznych, to przysięgam, że sama skonstruuje piłę elektryczną i pozwolę mu ją podziwiać przez 3 sekundy, hmph!
Pokiwała znacząco głową i zatrzymała się przed ogromną, marmurową bramą szkoły. Jeszcze lekko dysząc przeszła przez wszechobecny tłum uczniów. Większość tkwiła jeszcze na placu szkoły czekając na znajomych, inni w najlepsze rozmawiali z przyjaciółmi leżąc spokojnie na trawie, a niektórzy po prostu stali zachwycając się piękną, jak na te dni, pogodą.
- Hej Karin! - radośnie zawołała dziewczyna, która z coraz większą szybkością zaczęła sie zbliżać do dziewczyny. Miała na sobie, jak reszta uczniów, zielony mundurek, z tą różnicą, że jej był nadzwyczaj czysty i idealnie wyprasowany. Nie było by to o tyle dziwne, gdyby nie był on taki codziennie. Jej krótkie niebieskie włosy delikatnie powiewały na wietrze, sprawiając, że jej ciepły, miły uśmiech wydawał się o wiele cieplejszy, o ile było to możliwe.
- Jesteś dziś nadzwyczaj szybko. - spojrzała na główny zegar szkoły który wskazywał 7:57 - Czyżby od tego ciągłego biegania do szkoły poprawiła ci się kondycja? - zaśmiała się lekko i poklepała ją po ramieniu. Karin uśmiechnęłą się lekko pod nosem i z rządzą krwi w oczach odpowiedziała:
- Nie... To raczej przez Kyoute. Dzięki niemu mój morderczy instynkt wzmocnił sie na tyle, że teraz szybciej wstaję z chęcią zabicia go.
Zrobiła zniesmaczoną minę na samo wspomnienie o swoim współlokatorze. Kyouta nie był żadnym krewnym Karin, przebywał on w domu Państwa Amane na czas jego nauki w mieście. Jego rodzice przyjaźnili się z rodzicami Karin od czasów szkolnych, dlatego mając do siebie pełne zaufanie powierzyli im swojego syna. Rozbrzmiał dzwonek szkolny, który wydawał sie bardzo irytujący o tej porze.
- Lekcje się już zaczęły! - Misako krzyknęła i chwyciła Karin za rękę. - Szybko! - Dziewczyny pobiegły razem w kierunku sali lekcyjnej, lecz ich bieg bardziej przypominał ciągnięcie na smyczy psiaka, który uparł sie, że nigdzie się nie ruszy. Jego rola jak zwykle idealnie pasowała do blond włosej Karin, u której szkoła zajmowała przedostatnią pozycję na liście jej ulubionych rzeczy. Od razu po Kyoucie.

czwartek, 21 sierpnia 2008

8.

Zmęczona, po kolejnej słabo przespanej nocy, wtuliła głowę w poduszkę mrucząc pod nosem.
- Nie no... Dosłownie umieram.
Wbijając twarz w niesamowicie miękki obiekt, tak że ledwo mogła oddychać, zaczęła dochodzić do wniosku, iż jest głodna.
- Chyba zatrudnię sobie kelnera ehh...
Pomyślała o swoim bracie i o tym jaki plan treningu zastosować w jego przypadku, by zaczął serwować jej śniadania. Uśmiechnęła się lekko i niechętnie podniosła się z łóżka. Zarzucając na siebie szlafrok podreptała do kuchni. Było nadzwyczaj spokojnie...
- Nikogo nie ma? - szepnęła sama do siebie. -Paaaweł?
Odpowiedziało jej piękne dźwięczne - nic. Na stole w kuchni leżała mała zielona kartka papieru.
- A teraz o co kaman? - ze znużeniem usiadła przy stole i zaczęła czytać.

piątek, 15 sierpnia 2008

7.

Czy macie już dość ciągłego narzekania na takie szczegóły jak: pogoda, temperatura, liczba osób obecnych gdzieś tam? Czy wnerwia już Was ciągłe wysłuchiwanie marnych wymówek w stylu: "To się nie opłaca", "Nie chce mi się", "Wolę posiedzieć w domu przed kompem", "Będę sie źle tam czuł" itp itd? Czy macie już dość typowo emo-zachowań?!

Ostatnio zdarzyło mi się przeżyć kilka razy takie sytuacje w których to ja byłam dręczycielem a moją ofiarą - wszyscy wokół. Na ich nieszczęście próbowałam zaproponować jakieś wyjście, spotkanie (Jezu kontakt z ludźmi!) a nawet wspólne nic nierobienie. Oczywiście jak zwykle spotkałam się z jakże wysublimowaną odmową: "Ja odpadam sry".
No cóż... Po prostu nie mam szczęścia. Prawie każdy woli kisić się w chacie sam ze sobą. Tracić swoje najlepsze lata na gapieniu się w monitor, albo robieniu czegoś hmm.... "twórczego". Co gorsza większości się to podoba. Tylko jestem ciekawa kiedy to im się znudzi.

wtorek, 12 sierpnia 2008

6.

Teksty "I'll kill you" w tym przypadku nie działają.

Nie mam pojęcia dlaczego to robię, pomimo iż mam już dość tej ciągłej gry. W końcu tak długo czekałam na clienta.

Ale w końcu, to tylko gra? Prawda....?

wtorek, 5 sierpnia 2008

5.

Czy mieliście już kiedyś tak, że czuliście się totalnie zlani przez otoczenie?

To co teraz się dzieje jest albo wynikiem przedawkowania mojej osoby, zmęczenia otoczenia lub po prostu wynikiem mojej wewnętrznej, małej, aczkolwiek widocznej zmiany.

Niektórzy po prostu wolą pobyć sami we dwójkę, bez osób trzecich, wolą zaszyć się daleko od świata, spędzić czas w "ich własny" sposób. Nie wiem czemu, ale ja coraz bardziej uciekam od tej opcji. Dla mnie liczą się teraz spotkania w większych gronach z różnymi, oryginalnymi osobami, pomimo iż przyjmuję teraz zazwyczaj rolę biernego słuchacza, odpowiada mi to. Nie lubię być w centrum uwagi. To jest na swój sposób też męczące, choć dla niektórych jest to jak nałóg.
Nawet gdy miałabym ochotę spędzić wieczór tylko we 2, to i tak proponuję wyjście reszcie świata, dlaczemu? Sama nie wiem, ja po prostu już tak mam. Każdy wydaje mi się oryginalny i warty uwagi, dlatego też warto pomęczyć takie osoby.

Wtedy tylko one szybciej się mną nudzą.

poniedziałek, 4 sierpnia 2008

4.

Czy próbowaliście kiedyś pisać tak po prostu, bez ładu, bez składu, przelać na kartkę papieru bądź za pomocą wystukiwania na klawiaturze, wszystkie słowa, które właśnie napływają bądź tkwią w waszych głowach?

A więc było lato, kot siedział na ogonie i wciągał bakę. Widać bardzo lubił to zajęcie bo by się szło, gdzieś daleko, gdzieś poza ten... horyzont, tak to jest to, takie długie i miękkie, tak to jej rodzina! Matka, nie zauważa jej, popycha ją na co dzień, tłucze szkło, nie, nie przejdzie po nim, nie ma na tyle odwagi... Testujesz mnie? Ależ skąd! No tak myślałam, nie mam na tyle chwytów i tabulatur, które niegdyś gnieździły się w moim pokoju, tu pod łóżkiem, masz to? Nie jeszcze nie... Podaj mi latarkę, ok ale nie zamocz tego pięknego warkocza, kolor... Kolory, nie to musi być jakiś zespół, taki duży, nieznany, a wokalista? To wokalista baka... Aha ok, i tak nie rozumiem. Krem... Lody... Waniliowe z polewą truskwkową, prawie jak coś z kamienia. Takie ciemne i puste, kochasz się w nim? Niestety, takie już jest to tło, niedopracowane tu muszę jeszczę wyciąc ten fragment, jednej wielkiej popieprzonej układanki, która stoi pod ladą i patrzy się na barmana z widoczną pogardą. - Może martini?

3.

Kochaliście już kiedyś? Ale tak naprawdę?

Niektórzy potrzebują jednego uczucia, które kierowałoby nimi spokojnie, przez całe ich życie,
niektórzy potrzebują jednego uczucia by w pełni korzystać z życia,
niektórzy pragną zapomnieć o jakichkolwiek uczuciach by przejść przez życie, w miarę nienaruszonym stanie.

Czym jest miłość? Nie warto na ten temat polemizować, ponieważ dla niektórych to pojęcie abstrakcyjne.

Dla mnie? Kolejny strach

2.

Mieliście już kiedyś taką sytuację, w której jednocześnie chcielibyście się zapomnieć, a jednak tak bardzo odsuwaliście ją od siebie?

To nie jest wcale tak, że mamy zasady, po prostu boimy się konsekwencji.
Ranimy tym innych? Może... Na początku nie obchodzi nas to zbytnio, potem jest coraz gorzej.
Przypływ myśli "A co by było gdyby", nieustanny żal i złość do samej siebie, że jest się takim tchórzem.

Mówicie: "Życie"

Ja mówię: "Głupota"

1.

To jak w nie brazylijskiej telenoweli... Zbyt normalne.

Dzwoni telefon, ty zamieszana przez codzienne obowiązki podnosisz bez większego entuzjazmu słuchawkę i delikatnie przyciskasz do ucha
- Słucham...?
Nikt nie odpowiada
- Halo?!
Po kolejnych sekundach dochodzisz do wniosku, że nie masz już ochoty czekać na głos tej 2 osoby, więc odkładasz słuchawkę z lekkim rozczarowaniem i złością, że oto ktoś znowu zabrał twój jakże cenny czas. Rozmyślasz jeszcze przez chwilę nad faktem, że twój telefon stacjonarny nie pokazuje numeru dzwoniącego, co za tym idzie rozpaczasz, iż starsi jakoś nie zabierają się do kupna lepszego modelu no i zmiany operatora, bo TP już dawno straciła swój blask.