piątek, 15 maja 2009

30.

Mam wszystko gdzieś, gdzieś gdzieś!
Jest mi tak źle, że chce mi się ryczeć.

Czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie? Czemu inni ludzie przypinają mi metkę z powodu tych osób z którymi się trzymam?

Czemu nie cieszę się z faktu, iż ktoś w tym momencie się dobrze bawi ze swoimi znajomymi? Czy aż tak bardzo jestem zimną suką, która pozwoliła by nawet na to, żeby innym spaprał się jeszcze bardziej humor i dzięki temu mój spaprany chociaż odrobinkę się polepszył?

Czemu inni nie mogą dojrzeć mnie we mnie? Czemu muszą patrzeć na mnie przez pryzmat innych osób? Czemu przez trzymanie się z kujonami, sama staję się jednym z nich?

Na imprezach robią wielkie oczy. Nie mogą uwierzyć w fakt picia przez moją osobę różnego rodzaju alkoholi, o fajkach i innych takich nie wspominając. Czemu nie widzą rzeczy tak oczywistych?

Bo mnie nie znają? Nie mieli okazji poznać? A może po prostu nie chcą?

Nie chodzi tu o jakiś tam bunt w stylu "o ja palę, o ja piję", raczej chodzi tu o sam fakt, iż osoby które znają mnie w większym stopniu, z którymi rozmawiam na co dzień, które sprawiają wrażenie miłych (szczególnie wtedy kiedy czegoś potrzebują) to w ważnych momentach zapominają o mojej osobie. Przypinając metkę stawiają na niższą półkę i zostawiają. W tym samym czasie wyjmują zupełnie nową, nieoznakowaną osobę i stawiają ją o półkę wyżej, choć tak naprawdę niewiele się nią zajmowali, wymagali od niej, a teraz... Jest dla nich czymś ważniejszym.

To co było, to co zrobiło się dla ludzi idzie szybko w zapomnienie.
Człowiek już prędzej zapamięta to co było złe, niż to co było dobre.