wtorek, 21 października 2008

14.

Monoral - Kiri


Oglądając „Ergo Proxy” nie można opędzić się od skojarzeń z innymi dziełami kina fantastycznego, które na każdym kroku i na różnych płaszczyznach, przebijają przez tę serię. Doskonały, mroczny klimat, sposób prowadzenia akcji, poszczególne elementy fabuły, kojarzą się z takimi tytułami, jak: „Blade Runner”, „Alien”, „Ghost in the Shell”, czy też „Matrix”. Po zakończeniu oglądania serii również nie można pozbyć się wrażenia, iż twórcy tej serii bardzo sobie cenią anime „Neon Genesis Evangelion”. Oj tak, fani tego ostatniego powinni być usatysfakcjonowani, gdyż oprócz równie „mistycznej historii”, otrzymają jeszcze w ramach „bonusu” doskonały, cyberpunkowy, mroczny klimat. Nie będzie więc przesadą, jeśli powiemy, że „Ergo Proxy” jest w pewnym sensie cyberpunkową wersją tego klasycznego już hitu wytwórni Gainax.

Nie oznacza to jednak, iż „Ergo Proxy” jest serią wtórną – nic podobnego! Nie od dzisiaj wiadomo, iż japońscy twórcy lubią bawić się nawiązywaniem do różnych znanych dzieł, również filmowych. Jednak w ich przypadku prawie zawsze udaje się stworzyć coś nowego – wszak nie od dzisiaj wiadomo, iż z tych samych składników, można przyrządzić wiele bardzo różnych potraw. A jeśli chodzi o udane przerabianie na swój gust, Japończycy są w tym najlepsi na świecie.

Jaką serią jest zatem „Ergo Proxy”? Przede wszystkim na pewno nie jest „pustym kinem akcji”. To nie jest film, przy którym można wyłączyć myślenie i nastawić się wyłącznie na dynamiczne sceny pełne strzelanin i wymyślnych pojedynków. Owszem, tego typu sceny również tu występują, ale są dodatkiem, logicznym następstwem skomplikowanej, zawiłej, trudnej do ogarnięcia za pierwszym razem fabuły. „Ergo Proxy” to film dla wymagającego, inteligentnego i uważnego widza, który oczekuje od historii ciekawej akcji, wiarygodnych bohaterów, przekonujących wydarzeń i zmuszającej do myślenia fabuły. To wszystko i o wiele więcej otrzymujemy, oglądając „Ergo Proxy” – mroczny, cyberpunkowy thriller w najlepszym stylu! Jeśli z natury wolisz historie wesołe, pogodne i optymistyczne – omiń ten tytuł. „Ergo Proxy” bowiem wgniecie cię w fotel i nie zostawi obojętnym na dramatyczne wydarzenia, którym poddani będą bohaterowie tej nieprzeciętnej opowieści.

Długo można by się rozwodzić na temat bardzo dobrej reżyserii, niesamowicie pasującej do klimatu kreski, bardzo ładnej – choć klasycznej – animacji, doskonałej rockowej muzyki – lecz nie ma takiej potrzeby. Ta historia jest tak wciągająca, że i bez tej wyśmienitej oprawy wizualno-dźwiękowej, oglądałaby się wspaniale. „Ergo Proxy” to jedna z tych historii, które „trzeba koniecznie obejrzeć”! Nieważne, czy się lubi takie mroczne opowieści, czy też nie. Po prostu jest to tytuł, który znać wypada, gdyż niewątpliwie to anime zasłużyło sobie na wygodne miejsce na najwyższej półce.

poniedziałek, 20 października 2008

13.

Tak, tak wiem... Powinnam już dawno opracowywać ten temat.

Niespokojny duch otoczył moje ciało,
każe mi gnać, skręcić w prawo
Nie... o nie...
On tak łatwo nie pozwala,
bawi się materią
Rzuca mną we wszystkich kierunkach,
wrednie się przy tym śmiejąc

Z błyskiem w oczach przygląda się mojej walce,
walce z kierunkami, z przyciąganiem, z szybkością.
Trzyma mnie
A ja próbuję skupić na nim swój wzrok,
staram się łzami powstrzymać jego działanie,
staram się krzyczeć.
Trzyma mnie
Nie potrafię otworzyć ust...
Staram się czegoś chwycić, by odetchnąć chociaż na chwilę,
Moje ciało już dawno zdrętwiało...
Próbuję ogarnąć to wszystko myślami,
On mi nie pozwala

Jestem związana
Opanował moje ciało, teraz atakuje duszę


zakochana?

niedziela, 19 października 2008

12.

Mówisz, że jesteś w stanie kochać tak naprawdę, mówisz, że rozumiesz doskonale co to znaczy, lecz... Również mówisz, że nie zaznałaś prawdziwej miłości. I ja mam Ci wieżyc?
Sama sobie zaprzeczasz. Znasz teorię, widzisz w swoim życiu mnóstwo przykładów, ale co ci to daje? Próbujesz grac mądrą, koloryzujesz, snujesz różne opcje "Jak ja bym to rozegrała", "Co bym zrobiła w takiej sytuacji". Analizujesz wszystko, kawałek po kawałku, na spokojnie, w swoim prostym rozumowaniu. Tylko, czy będziesz o tym wszystkim pamiętała, gdy już będziesz musiała przejść do praktyki?

sobota, 11 października 2008

11.

Niedawno spotkałam się z bardzo ciekawym zjawiskiem jakim jest "Jolanta". Nie mam pojęcia czemu wcześniej nie usłyszałam o tej jakże wysublimowanej kobiecie. Pewnie dlatego, że nie wykupiłam sobie prenumeraty "Bravo" lub innych wyrobów magazyno-podobnych.
Otóż po raz enty doszłam do konkluzji, iż jednak w naszym kraju zarabia się na głupocie, a stety dla tych co te pieniądze kumulują. Już miałam okazję zobaczyć Sylwusie, Dodę oraz Mandarynę w akcji. Te 4 kobiety (wraz z Panią Jolą) zajmują u mnie pozycje osób, które zasługują na miano "Czwórcy Pustaków". Oczywiście nie można wrzucić ich do jednego worka, bo każda z nich jest inna, czym innym zasłynęła w Wielkim Świecie jakim jest Polska i magazyn "Bravo". Niestety muszę przyznać, że coś je łączy! Tak, tak tak! I to nie jest to, że na widok każdej z nich prawie połowa kraju zaczyna płakać ze śmiechu bądź politowania, to nie to! One po prostu łączą się poprzez wspólny ból jakim jest bycie pustakiem.

Dziękuję za uwagę

(po czym autorka poprawia swoje blond włosy)